Do nowego wnętrza wymarzyłam sobie patchworkowy koc ze swetrów. Już od dawna zbierałam swetry, żeby móc poeksperymentować. Jedyny problem polegał na tym, że wcale nie wiedziałam czy to wyjdzie i jak się za to zabrać.
Pomyślałam, że po prostu muszę spróbować. No i ciach!
Pocięłam wszystkie swetry na kwadraty i zaczęłam kombinować z konfiguracją.
Dzięki wspaniałości Justynki użyłam Łucznika ze szwem overlockowym i każdy kwadrat obszyłam. Zszywanie było trudniejsze, bo po pewnym czasie koc robi się większy i większy i cięższy. Cała praca zajęła mi niecałe dwa dni. Ale ile poszło nici! 4 szpulki jak nic!
Koc ma swój charakter, a przede wszystkim nie jest idealny. Jest taki swojski:)
Pomyślałam, że po prostu muszę spróbować. No i ciach!
Pocięłam wszystkie swetry na kwadraty i zaczęłam kombinować z konfiguracją.
Dzięki wspaniałości Justynki użyłam Łucznika ze szwem overlockowym i każdy kwadrat obszyłam. Zszywanie było trudniejsze, bo po pewnym czasie koc robi się większy i większy i cięższy. Cała praca zajęła mi niecałe dwa dni. Ale ile poszło nici! 4 szpulki jak nic!
Koc ma swój charakter, a przede wszystkim nie jest idealny. Jest taki swojski:)