Cud endorfina

piątek, marca 15, 2013

Taki dzień jak dziś zdarza się tylko raz... Choć za oknem leży jeszcze biały śnieg, to już słońce zerka od samego rana i ogrzewa policzki. Takiego poranka nie było już dawno. Nogi same za mnie zdecydowały - bieganie zacznę od dziś! Uzbrojona w dobre buty i odpowiedni strój, nie zważając na zaledwie trzy stopnie powyżej zera, skoro świt ruszyłam w drogę.



Ku 'zaskoczeniu' męskiej części czytelników, strój przyniósł mi ogromną motywację:) Oto mój biegowy ekwipunek:
- Na wiosnę i jesień, kiedy dni stają się chłodne, kurtka McKinley Beltra. Po dzisiejszym dniu mogę zdecydowanie polecić ją każdemu, kto szuka kurtki dobrej na wycieczkę w góry, na narty, snowboard, na kajaki, do lasu i do miasta lub do biegania. Zdecydowanie sprawdzi się w chłodne dni, bo jest dość ciepła. Dla wszystkich, którzy lubią miękkość w dotyku - od wewnątrz jest mięciutka, futerkowa warstwa. Kurtka jest odporna na wiatr i deszcz, ale także oddycha. Jest dostępna w dwóch kolorach: czarny i różowy. Na różowy się jednak nie skusiłam:) Ma kaptur, regulację i dużo fajnych kieszeni.
- Buty Reebok EasyTone Reexperience. Nadają się do biegania, joggingu, fitnessu lub treningu. Technologia Smoothfit, oparta na bezszwowej konstrukcji minimalizuje obtarcia skóry. Agion to antybakteryjna wyściółka cholewy. But jest lekki i bardzo wygodny. Nogi same biegają, gdy tylko włoży się te buty.
- Spodnie Pro Touch. To dla mnie osobiście najmniej ważny element. Kupiłam, bo moje spodnie dresowe nie wyszły kompletnie cało po ostatnim użytkowaniu. O Spodniach Pro Touch mogę powiedzieć, że rozsądna cena, a jednocześnie to, że mają wszystkie pożądane cechy, sprawiły, że są już u mnie. Jedną z tych cech jest miły materiał. Większość spodni do biegania były cienkie i sprawiały wrażenie jakby były zrobione z plastiku. Poza tym mają odblaskowe elementy i rozpinane nogawki. Ciekawa jest kieszonka z tyłu, na telefon albo inny drobiazg.
- Zdecydowanie nie rozstanę się z moim ukochanym kubkiem termicznym z Fjorda Nansena. Lubię pić wodę - tylko z butelki. Czasem jednak, szczególnie w taki chłodny dzień jak dziś wolę gorącą herbatkę. 

Było zdecydowanie lepiej niż się spodziewałam. Ćwiczenia przed bieganiem mnie rozgrzały, więc nie doznałam szoku wychodząc na śnieg. Była to sesja próbna... 20 minut wolnym biegiem okazało się łatwym wyzwaniem. Później jednak zaczęły się schody. Dosłownie:) Wydawały się sięgać nieba i zdawało się, że biegnę już godzinę a jestem dopiero na półmetku. Po nieustającym biegu pokonanie tej przeszkody zabrało mi najwięcej energii. Chyba dzięki temu teraz czuję, że żyję - odczuwam ból mięśni, o których istnieniu wcześniej nie wiedziałam...



Pierwszy dzień biegania mam za sobą. A co najlepsze - bieganie dało mi energię i wspaniały humor na cały dzień. Po tak aktywnym poranku przyszedł czas na witaminowy szot - marchewkową zupę krem. Ktoś jest głodny?

You Might Also Like

4 komentarze

  1. I chcesz mi powiedzieć, że Kubuś biegał z Tobą? Bo jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić, a przecież ktoś musiał te zdjęcia zrobić.
    Kaśka

    OdpowiedzUsuń
  2. Akurat była to moja Mamuś, ale jestem na dobrej drodze, jeśli chodzi o Kubusia:) ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. To zrób mu zdjęcie bo inaczej nie uwierzę:)

    OdpowiedzUsuń