Pro Blending Sponge

sobota, marca 15, 2014

Nigdy więcej nie użyję pędzli!


Wiedziałam, że żeby zwalczyć moje problemy z cerą muszę zrezygnować z pędzli... Ale co wtedy? 
Zastępczym produktem okazał się Pro Blending Sponge marki Inglot. Kupiłam go trochę w ciemno, ale myślę, że jak ma się takie problemy z cerą jak ja, czasem trzeba radykalnych rozwiązań. I tutaj zaskoczenie! Gąbeczka okazała się cudownym wynalazkiem, nie tylko z powodu jej higienicznych walorów.

Pro Blending Sponge to gąbka, którą zwilża się przed każdym użyciem. Powiększa ona wtedy swoją objętość, jest lekko wilgotna, co sprawia, że nie wchłania się w nią dużo produktu. Sądzę, że walorem tej gąbki jest właśnie nakładanie podkładu na mokro. Razem ze strukturą gąbki, daje to bardzo naturalne wykończenie makijażu, jakiego nigdy wcześniej nie udało mi się uzyskać aplikacją przy pomocy pędzli lub rąk. Aplikacja jest przyjemna, nakładanie produktów jest łatwiejsze niż używając pędzli, na twarzy nie zostają smugi, podkład jest równomiernie rozłożony, nie ma efektu maski. Przy aplikacji tą gąbką mam uczucie chłodu, co jest bardzo przyjemne.

Gąbeczką można aplikować podkłady, róże i pudry niezależnie od ich formy: kremy, musy, pudry sypkie.Gąbeczka ma bardzo sprytny kształt, do aplikacji podkładu na policzkach i czole, oraz spiczasty koniec do aplikacji w okolicach oczu, nosa i ust.

Cena? Pro Blending Sponge kosztuje 42 zł.

Używam tej gąbki już od kilku miesięcy, na początku myłam ją po każdym użyciu. Do momentu, kiedy nie zaczęła się deformować. Okazało się, że lepiej jednak myć ją raz w tygodniu szarym mydłem, tak aby dać jej szansę kompletnie wyschnąć przed kolejnym myciem.Trochę mnie to nie zadowala i jest to duży minus tego produktu, jednak cóż mogę na to poradzić...? Teraz już jajko wróciło do swojego kształtu. Moje jajo ma też małe pęknięcie, od spotkania z paznokciem.



Pro Blending Sponge a oryginalny BeautyBlender?

Cena BeutyBlender = 80zł.

Niestety nie miałam kontaktu z oryginalnym produktem, chociaż bardzo chciałabym spróbować jak działa. Z pewnością kolejną gąbką, którą zakupię będzie właśnie oryginalny BeautyBlender. Z jednej strony jest dużo droższy, z drugiej jednak, ma wiele zalet, których nie oferuje produkt Inglot.

 

zdjęcie pochodzi z bloga No To Pięknie! 
http://www.no-to-pieknie.pl/2014/02/skok-w-bok-czyli-inglot-pro-blending.html

Opierając się na recenzjach i porównaniach obu produktów, większość osób stwierdza, że BeautyBlender ma inną fakturę i elastyczność, jest bardziej miękki i plastyczny. Ma mniej zbitą strukturę i wydaje się bardziej chropowaty, jajko Inglot jest twarde i wiele osób odczuwa, że gorzej wypełnia zmarszczki i pory. O komforcie aplikacji nie wspomnę! Ja po przestawieniu się z pędzli byłam zachwycona jajem z Inglotu, jednak ponoć ten komfort to jak klepanie się po twarzy otwartą dłonią w porównaniu z BeautyBlenderem... No cóż... Dotyk anioła?

Teraz nawet bardziej pragnę oryginału!


You Might Also Like

1 komentarze